Abu Dhabi Desert Challenge był jednym z dwóch rajdów cyklu Pucharu Świata FIM, którego do tej pory nie wygrał Rafał Sonik. W tym roku, na otwarcie nowego sezonu, krakowski quadowiec zdominował rywalizację w Emiratach. Wygrał cztery z pięciu etapów rywalizacji i z przewagą ponad 40 minut nad drugim w klasyfikacji Rosjaninem osiągnął swój cel. Do „korony rajdów FIM” brakuje mu już tylko zaplanowanych na maj zawodów w Egipcie.
Katar, Sardynia, Argentyna, Brazylia i Tunezja – do tej listy triumfów, Rafał Sonik w czwartek dopisał jeszcze Abu Zabi. Na ostatnim etapie rywalizacji, liczącym 245 km kapitan Poland National Team wygrał z Siergiejem Kariakinem różnicą zaledwie jednej sekundy. W klasyfikacji generalnej jego przewaga nad Rosjaninem wyniosła jednak aż 42 minuty. W porównaniu do różnic dzielących motocyklistów był to prawdziwy nokaut.
- Dziś do tankowania jechałem zupełnie lajtowo i miałem niemal siedem minut straty do Kariakina. Potem trochę przycisnąłem i odrobiłem te straty, choć trzeba przyznać, że mój rywal jest piekielnie szybki, a jego quad na prostych ma zdecydowanie większe możliwości niż mój – podkreślał Sonik.Krakowianin przyznał, że szczęście ze zwycięstwa jest tym większe, że pracował i starał się o nie pięć lat. – Największą radość sprawia mi fakt, że znam już tę pustynię niemal tak dobrze, jak Pustynię Błędowską. Oczywiście mam do niej ogromny respekt i nie jestem takim kozakiem żeby wybierać się na nią bez takich urządzeń, jak sentinel, iritrack, czy GPS, ale nie mam już obaw, że mógłbym sobie na niej nie poradzić. To nie jest już desperacka jazda i kalkulowanie, czy się dojedzie, czy nie. To czysta przyjemność z przemierzania morza piasku – komentował.