To nie było łatwe 226 km. Rafał Sonik na trasie czwartego etapu OiLibya Rally stracił amortyzator skrętu i w trudnym, pustynnym terenie musiał wykonać tytaniczną pracę, by przeprowadzić swój quad przez wydmy. Zaprocentowały długie godziny żmudnych przygotowań fizycznych, bo kapitan Poland National Team wygrał czwarty etap z rzędu i pewnie zmierza po czwarte zwycięstwo w sezonie.
Trasa z Zagory do miejscowości Chegaga wiodła w przeważającej części przez malownicze wydmy, tak typowe dla wyobrażeń o Saharze. Nie była to jednak łatwa i przyjemna przeprawa. – Pustynia po ostatnich deszczach jeszcze do końca nie wyschła, przez co piach był na przemian miękki i twardy. Trzeba było szybko reagować na zmiany podłoża. To był naprawdę trudny odcinek – mówił Rafał Sonik.
Dla kapitana Poland National Team był to prawdziwie morderczy oes ze względu na poważną awarię, która dała o sobie znać już 20 kilometrów od startu. – Zepsuł się amortyzator skrętu, czyli element, który w quadzie jest odpowiednikiem wspomagania. Momentami nie byłem w stanie utrzymać kierownicy na nierównościach. Mam odparzone, czerwone, pełne odcisków ręce, które nie przestają mi drżeć od dwóch godzin. To była prawdziwka orka na ugorze – komentował.Lider rajdu i trzykrotny już zdobywca Pucharu Świata nie krył zadowolenia, że mimo trudności ponownie pierwszy zameldował się na mecie. Zwłaszcza, że pustynia nie była tak łaskawa dla pozostałych zawodników Poland National Team. – Martin Kaczmarski dostał tu bolesną lekcję i z powodu kontuzji musiał wycofać się z rywalizacji. Mam nadzieję, że to nic poważnego, a jestem pewny, że to doświadczenie wzmocni go przed Dakarem. Szkoda Marka Dąbrowskiego i Jacka Czachora, bo awaria pompy paliwowej wykluczyła ich praktycznie z walki o podium Pucharu Świata. Teraz naszego honoru w stawce samochodów broni Piotr Beaupre z Jackiem Lisickim, którzy od dwóch dni utrzymują dobre, mocne tempo w okolicach pierwszej „dwudziestki” – mówił o swoich kolegach z reprezentacji.