Już tylko jeden etap rajdu Dos Sertoes dzieli Rafała Sonika od wywalczenia trzeciego w karierze Pucharu Świata. W piątkowych zmaganiach, mimo nieustannie przegrzewającego się silnika, kapitan Poland National Team okazał się najszybszym quadowcem, o nieco ponad minutę wyprzedzając swojego najpoważniejszego konkurenta Roberta Nahasa.
Trasa odcinka specjalnego na przedostatnim etapie Rajdu Brazylii prowadziło przez góry. Padający momentami deszcz dodatkowo utrudniał jazdę sprawiając wiele kłopotów zawodnikom. Co więcej była to druga część etapu maratońskiego, a to oznacza, że przez noc mechanicy nie mieli prawa tknąć maszyn i rajdowcy musieli startować z wszystkimi awariami, które przydarzyły im się dzień wcześniej.
Rafał Sonik nie był w tym przypadku wyjątkiem. Awaria elektroniki na czwartkowym etapie doprowadziła do wyłączenia wentylatora i przez cały piątkowy oes krakowianin musiał zmagać się z przegrzewającym się silnikiem. – Na podjazdach miałem momentami temperaturę 122 stopnie Celsjusza. Stawałem, delikatnie „pyrkałem”, powoli przejeżdżałem przez rzeki, żeby chłodzić motor – momentami obawiałem się, że on po prostu wybuchnie – relacjonował wciąż rozemocjonowany na mecie rajdowiec.