Rafał Sonik może mówić o pechu. Po tym jak wygrał rywalizację pierwszego dnia Sealine Cross-Country Rally otrzymał karę pięciu minut za zgubienie karty drogowej, którą na trasie zwiał mu wiatr. Teraz przed Polakiem piekielnie trudne zadanie odrobienia strat do prowadzącego w rajdzie Mohameda Abu-Issy, któremu dziś oddał swoje zapasowe gogle…
– Ścigam się już 15 lat i pierwszy raz mi się coś takiego zdarzyło. Byłem już w życiu w tęgich błotach, piaskach, śniegach i chyba nie ma warunków i rodzaju podłoża, po którym nie jeździłem. W poniedziałek, zupełnie niewyobrażalnym przypadkiem wiatr porwał moją kartę drogową. Dostałem za to pięć minut kary, co nie wydaje się być tragedią w perspektywie długodystansowego rajdu. Niestety tutaj nie łatwo „urwać się” rywalom. Dziś obaj z Mohamedem próbowaliśmy sobie uciekać, ale ostatecznie znów równocześnie wjechaliśmy na metę – mówił Sonik.
Rajd w Katarze ma swoją specyfikę i dlatego istnieje spore niebezpieczeństwo, że ostateczna kolejność została już ustalona. – Zawodnik, który jedzie pierwszy quadem, musi jechać wolniej aby nie popełnić błędu nawigacyjnego. Tym samym etap wygrywa nie ten, który pierwszy wyjeżdża na trasę, ale ten, kto jest drugi lub trzeci. On po prostu szybko dogania poprzednika nadrabiając te dwie minuty dzielący ich na starcie. Tak samo było w Egipcie w 2012 roku. Model idealny przemawiał na moją korzyść, bo na zmianę odrabiając do siebie dwie minuty, w piątek to ja zbudowałbym przewagę. Niestety kara wszystko przewróciła do góry nogami. Będę mimo to walczyć o każdą sekundę. Jutro zamierzam wyrwać tyle, ile tylko będzie się dało – zapowiedział kapitan Poland National Team.